"Uniwersalny w pełnej osłonie, przygotowany do płynnej jazdy." Takim hasłem reklamuje swój produkt koncern Suzuki. Przedstawiamy wam nowe duże "Jajko", czyli GSX1250FA.
Suzuki GSX1250FA na codzień i od święta
Mówi się, że jeśli coś jest dobre do wszystkiego, to jest do niczego. Jest w tym sporo prawdy, bo na torze czy w stuncie duże Suzuki GSXF raczej kiepsko by się spisywało. Jeśli jednak zawęzimy grono odbiorców do „pana Kowalskiego”, który potrzebuje dojechać do pracy, ale lubi też czasem bujnąć się w trasę wygodnie i szybko, to okazuje się, że GSX1250F w nowej, w pełni obudowanej wersji jest jak znalazł.
"Jajko" od poniedziałku do piątku
Duże "Jajko" można rozpatrywać w dwóch wcieleniach. Pierwsze z nich to jednoślad przeznaczony do jazdy z punktu A do B, czyli codzienna alternatywa dla auta czy autobusu w drodze do pracy. Tutaj naked Suzuki radzi sobie jak każdy inny motocykl, może z wyjątkiem cruiserów, którymi jazda w korkach, a właściwie stanie w nich, jest nieraz bardziej męczące niż podobna sytuacja w samochodzie. W każdym razie, GSXF radzi sobie w korkach bardzo dobrze. Niewielka średnica zawracania i dość wysoko umieszczona względnie kierownica pozwalają bez większych problemów pokonywać korki i manewrować motocyklem bez ograniczeń.
Waga 222 kilogramy dla drobniejszych osób może stanowić problem podczas wyprowadzania motocykla z garażu czy ciasnej uliczki. Podczas jazdy między samochodami, wystarczy wrzucić drugi bieg i operować samym sprzęgłem, by móc toczyć się między nimi czując pełną uległość dużego "Jajka".
